Trwa bal. A właściwie dwa bale: na jednym bawią się politycy, biznesmeni, ludzie z wyższych sfer; drugi to zabawa manekinów - ożywionych, pozornie podległych ludziom figur. Wkrótce jednak światy te - pozornie tak od siebie odległe - zaczynają się mieszać, a cała hierarchia społeczna, wypracowany od lat system zależności, ulega zachwianiu. Jak wielka siła drzemie w manekinach? Czy też: ile słabości można odnaleźć w człowieku?
Ryszard Major o sztuce: Rzeczywistość przedstawiana w BALU MANEKINÓW to świat paroksyzmów społecznych w przededniu rewolucyjnego wrzenia. Zdemoralizowana, zakłamana, przeżarta chorobą braku jakichkolwiek wartości elita, usiłująca wciąż jeszcze stać na czele porządku społecznego w konfrontacji z rodzącą się w ogniu buntu ideą sprawiedliwości społecznej, mającą zaprowadzić wreszcie ład i powszechną szczęśliwość skazana jest na bezwarunkową kapitulację. A mówiąc bardziej konkretnie - dekapitację, czyli ścięcie głów. Oryginalność, atrakcyjność i - chce się powiedzieć - nieprzemijające nowatorstwo utworu Brunona Jasieńskiego, napisanego przecież 80 lat temu, polega na zastosowaniu rewelacyjnego pomysłu fabularnego. Krzywdzone przez ludzi manekiny znajdują lekarstwo na uzdrowienie ludzkich chorób, co sprawi również poprawę losu manekinów, bo uczyni z ludzi - manekinofilów. Ale okazuje się, że dogorywającego pacjenta leczy, oględnie mówiąc, niezbyt zdrowy lekarz. Manekiny i zrodzona pośród nich idea ozdrowieńcza to nic innego jak tylko świat kierujących się wyłącznie logiką, beznamiętnych robotów, takich samych, jakimi zaludnia przyszłe społeczeństwo ten czy inny Orwell.