Maria Wróbel

Pochodzi z podwarszawskiego Nieporętu, połową serca jest z Podlasia, a dzięki urokowi swojego zawodu zdążyła zjeździć niemal całą Polskę wzdłuż i wszerz, z pomocą niezawodnego PKP.
W 2025 roku ukończyła Akademię Sztuk Teatralnych w Krakowie na specjalności wokalno-aktorskiej. Już w trakcie szkoły udało jej się zadebiutować zarówno na deskach teatralnych jak i przed kamerą. Jej pierwszym spektaklem był „Doktor Dolittle” w Teatrze Ludowym w Krakowie w reżyserii Maćko Prusaka. W swoim dyplomie muzycznym „Pół żarciem pół serio” w reżyserii Kaliny Jagody Dębskiej, do którego razem z koleżankami i kolegami z grupy stworzyli od zera materiał tekstowy, Maria wcieliła się w rolę Karo, za którą otrzymała wyróżnienie od jury 42. Festiwalu Szkół Teatralnych. Jeszcze w tym samym roku (czyli w 2024) wzięła udział w spektaklu Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego „Burza. Prequel” w reżyserii Joanny Zdrady, gdzie stworzyła postać Mirandy. Swoją karierę w Teatrze Wybrzeże rozpoczęła spektaklem „Pchła Szachrajka” w reżyserii Maćko Prusaka, w którym wciela się w postać tytułowej Pchły. Jeśli czytacie Państwo ten biogram przed 12 grudnia 2025, to Maria Wróbel jest jeszcze w procesie prób do spektaklu „Nosferatu” w reżyserii Mariusza Grzegorzka, a jeśli po - to jest już po premierze i zaprasza Państwa do oglądania jej w spektaklach jako Ellen.
Maria Wróbel ma na koncie także kilka ról filmowych w produkcjach wszelkiej maści, jednak to współpraca z jedną reżyserką była dużym krokiem milowym w jej karierze. Razem z Julią Kowalski, polską reżyserką tworzącą we Francji, współpracowała przy dwóch filmach: „Zobaczyłam twarz diabła”(2023) oraz „Bądź wola moja”(2025), w każdym z nich odgrywając główną rolę i z każdy premierując na Festiwalu Filmowym w Cannes w selekcji Quinzaine des Cineastes. Innym ważnym filmem, w którym wzięła udział jest „Utrata równowagi” (2023) w reżyserii Korka Bojanowskiego, która również zwiedziła wiele festiwali filmowych w Polsce i na świecie.
Gdyby do końca życia miała oglądać tylko jeden film, byłoby to „Moulin Rouge!” Buza Luhrmana, a gdyby miała słuchać jednego artysty, słuchałaby tylko Pink Floydów.